Niedawno obchodzony Międzynarodowy Dzień Jogi pobudził mnie do refleksji nad tym, co zawdzięczam jodze, oprócz tylu cudownych ludzi wokół😍😘 Uzbierało się tego wiele.
Patrząc na siebie sprzed kilkunastu lat, mam przed sobą zupełnie inną osobę…
- Na pewno znam siebie lepiej i lepiej rozumiem.
Bo moje ciało przemówiło do mnie językiem wrażeń aż nauczyłam się ich słuchać i je rozumieć. Z czasem to rozumienie siebie zaczęło obejmować głębsze warstwy niezwiązane z ciałem. Bo doświadczenie jogi jest głębsze niż rozciąganie ścięgien podkolanowych 😁
- Nie oceniam już siebie tak surowo i nie stawiam przed sobą wysokich poprzeczek, by przekonać się po raz kolejny, że dam radę 😉Już nie muszę. Lepiej mi się żyje i głębiej oddycha.
- Akceptacja siebie pojawiła się po prostu a wraz z nią większy dystans do świata. Moja nieśmiałość, nie wiadomo kiedy się rozpuściła. Nie muszę już być twarda i nie wstydzę się wzruszać do łez. Jestem świadoma swoich słabych stron i tego, co mi we mnie uwiera. I to też akceptuję.
Właściwie nie dążę do niczego specjalnego, bo życie każdego dnia się po prostu dla mnie wydarza. W swojej najlepszej wersji🙏
Czy to jedynie joga? Ma wielki wpływ.
Ale wszystko jest ze sobą połączone.
To próba świadomego życia skupionego na bieżącej chwili. Tak próbuję żyć.