Mam świadomość tego, że chwila obecna to najlepszy nauczyciel i udaje mi się często o tym pamiętać.

Przyłapuję się jednak na tym, że  mam potrzebę kontroli i próbuję dostosować dany moment  do własnych oczekiwań i wyobrażeń. Zwłaszcza w trudniejszych  sytuacjach zdarza mi się walczyć z tym co jest. Zamiast odpuścić i poddać się temu, co aktualnie się wydarza.

Mimo, że jestem tego świadoma, nie łatwo jest to zmienić. A brak odpuszczenia rodzi stres oraz  napięcie w ciele. Usunięcie go jest jednym z podstawowych celów w jodze na poziomie fizycznym.

 

I tu przypomina mi się historia o tym jak spotkałam mojego nauczyciela, Johna Scotta.

Wielu innych nauczycieli, znanych i uznanych poznałam wcześniej, ale nie poczułam z nimi związku.

Z Johnem  Scottem od samego początku było inaczej. Zauważyłam, że u niego nie liczy się jedynie asana oraz że ma indywidualne podejście do każdego ucznia. Już  przy pierwszym spotkaniu rozpoznał moje tendencje w ciele, a tym samym w umyśle.

Podszedł do mnie i powiedział: „Wiem , że jesteś silna, ale ja nauczę Cię jak się rozluźniać.”

Zrozumiałam, że dostrzegł mnie, nie tylko jako osobę praktykującą jogę, ale również jako człowieka oraz, że  ma pomysł jak z tym pracować.

To proste zdanie odmieniło całkowicie moją praktykę oraz postrzeganie czym są asany w jodze i czemu służą.

Z miejsca zapisałam się do niego na kurs nauczycielski i sprawy szybko potoczyły się dalej…

 

Takie same podejście stosuję również w moim nauczaniu.

To samo przekazuję osobom na kursie nauczycielskim. 

A oni, mam nadzieję, dzielą się tym dalej.

Nie zawsze jest to proste, bo oprócz wiedzy wymaga dużej dawki empatii oraz zaangażowania.

 

Jakie cechy Ty cenisz najbardziej u swojego nauczyciela?